Nadszedł DZIEŃ X. Po niezbyt przyjemnej sprawie z szafką (stolarz do dziś się nie zgłosił :/) mogłam wreszcie rozpocząć restart baniaczka. Przyznaję, że tęskniłam niesamowicie za babraniem się po łokcie w wodzie, na mnie działa to jak balsam dla ducha (inni wolą w to miejsce za pewne likier ;))
Jeszcze krótkie przypomnienie co po kolei sypałam na dno:
1. węgiel aktywny
2. keramzyt - nie wiem dlaczego ale mam takie przeczucie, że przesadziłam lekko z ilością, no ale na zmiany i tak już za późno ;P
3. Tourmaline bc + węgiel aktywny
4. moskitiera w ramach odizolowania kolejnej warstwy od keramzytu
5. ADA amazonia II
Na plażę użyłam zwykłego białego piasku kwarcowego. Aha, pod tym wszystkim, dałąm jeszcze kabel grzejny, aby w przyszłości pozbyć się standardowej grzałki z widoku ;)
A teraz przejdę do pierwszych zdjeć baniaka. Nie jest to jakaś rewelacja (takowe zdjęcia muszę jeszcze poćwiczyć robić), ale coś tam na nich widać ;)
Co prawda trzeba tu jeszcze duuużo zrobić (m.in. oczyścić plażę), ale to już jak wrócę z podróży. Do tego czasu nadzór nad akwa będzie sprawować moja kochana mama :* Instruktarz już otrzymała ;) - zarówno do podmian wody, jak i nawożenia :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz