niedziela, 19 września 2010

19.09.2010 Zielono mi...

Tak, zielono. Wszędzie gdzie spojrzę jest zielono - z przodu, po bokach, a nawet z góry zielono, ale nie dlatego bo rośliny tak ładnie po torturach czasu odbiły, lecz dlatego bo wszędzie rozpanoszyły się ...glony. Począwszy od zielonej wody (piękny dorodny zakwit), po przez standardowe okrzemki (tak de facto nie będące wcale glonem, ale co tam, poprzestawiamy trochę systematykę biologiczną do góry nogami ;D), dłuuuuuuuuugie zielone, ciągnące się nie powiem jak, nitki Rhizoclonium- tak mi się bynajmniej zdaje, że to jest to, ale głowy sobie uciąć nie dam ;P - a na pyle na szybach skończywszy. Tak więc po urlopie nie pozostało mi nic innego jak zakasać rękawy do góry i wypowiedzieć tym czterem dziadom wojnę:
1. zmniejszenie ilości świecących świetlówek do dwóch, tak, że mam w tej chwili w akwarium 0,5W/l (2x80W)
2. szorowanie szyb, kamieni, roślin i tego co się jeszcze da z pyłu
3. podmiana 40% wody z odsysaniem smarkowatych nitek włącznie
4. zoptymalizowanie rozpuszczania się CO2  - niestety rodzice opiekujący sie akwa pod moją nieobecnością zapomnieli o czyszczeniu spieku dyfuzora, przez co jedyne co on z siebie wydawał to duże bąble zamiast mgiełki CO2. Ale co tam, mieli prawo nie wiedzieć ;). I tak dobrze, że w ogóle się podjęli opieki nad baniaczkiem, za co im serdecznie dziękuję.

Drodzy rodzice, bez was nie było by mowy o założeniu akwa na 2 dni przez "przymusowym" ;P  urlopem. Dziękuję wam z całego serca :* i tysiąckrotne ukłony przed odwagą i sumiennością jaką wykazaliście.


Od jutra natomiast zacznę podawać 1/3 dawek EI i zobaczymy co z tego wyjdzie. Oczywiście przydałoby się jeszcze kilka bakterii zagnieździć, no i może jakaś krewetka się w sklepie znajdzie? Ponoć Amano są dobre na takowe długaśne nitki, a takie ilości jak w moim akwa... yyyy glonarium młócą na śniadanie ;P
Przejdźmy zatem do zdjęć (niestety zrobione z przejęciem na szybkiego)


Tak, szafka też się zmieniła. Wiwat produkcji taśmowej.


















czwartek, 9 września 2010

08.09.2010

Nadszedł DZIEŃ X. Po niezbyt przyjemnej sprawie z szafką (stolarz do dziś się nie zgłosił :/) mogłam wreszcie rozpocząć restart baniaczka. Przyznaję, że tęskniłam niesamowicie za babraniem się po łokcie w wodzie, na mnie działa to jak balsam dla ducha (inni wolą w to miejsce za pewne likier ;))
Jeszcze krótkie przypomnienie co po kolei sypałam na dno:
1. węgiel aktywny
2. keramzyt - nie wiem dlaczego ale mam takie przeczucie, że przesadziłam lekko z ilością, no ale na zmiany i tak już za późno ;P
3. Tourmaline bc + węgiel aktywny
4. moskitiera w ramach odizolowania kolejnej warstwy od keramzytu
5. ADA amazonia II
Na plażę użyłam zwykłego białego piasku kwarcowego. Aha, pod tym wszystkim, dałąm jeszcze kabel grzejny, aby w przyszłości pozbyć się standardowej grzałki z widoku ;)
A teraz przejdę do pierwszych zdjeć baniaka. Nie jest to jakaś rewelacja (takowe zdjęcia muszę jeszcze poćwiczyć robić), ale coś tam na nich widać ;)

Co prawda trzeba tu jeszcze duuużo zrobić (m.in. oczyścić plażę), ale to już jak wrócę z podróży. Do tego czasu nadzór nad akwa będzie sprawować moja kochana mama :* Instruktarz już otrzymała ;) - zarówno do podmian wody, jak i nawożenia :D